Oto kolejna część mrożącej krew w żyłach historii o tym jak to łatwo zostać nielegalnym imigrantem w Meksyku, a jak trudno z niego wyjechać.
To, że jestem w Meksyku nielegalnie, już wszyscy wiemy. To jak się to stało nawet dla mnie po części jest zagadką. prawdopodobnie dałam się zwieść pierwszej wizycie w biurze migracyjnym (czy jak to się tam zwie po polsku), bo wszystko poszło gładko. UWAGA! Jeśli chcesz coś załatwić, nigdy nie jest gładko! NIGDY! Jeśli idziesz do urzędu z nastawieniem, że wszystko będzie w porządku, już jesteś na straconej pozycji.
Tak więc pierwsza wizyta była przyjemna, dawała nadzieje na szybkie załatwienie sprawy. Dodam, że odbyło się to miesiąc przed "wygaśnięciem" mojej wizy turystycznej - taka zwyczajna przezorność. Szkoda, że trzymałam się jej do końca.
pani uprzejmie wysłuchała naszej historii, że z polski, że żona, że tylko na rok chcemy, bo do Europ myślimy wrócić. po całej naszej opowieści, w sposób właściwy ludziom, którzy wiedzą co mówią, wyjaśniła jakie dokumenty będę potrzebować do wniosku o wizę tymczasową. Nawet dala nam cala listę, z dodatkowymi notatkami. Uradowana, że już wszystko wiem (błąd! tu nic nikt nie wie- więc jak ja bym mogła wiedzieć) wróciłam z mężem (tą personą co się zna więc warto go zabrać ze sobą) do domu. Zebraliśmy wszystkie dokumenty, dorobiłam się nowych zdjęć do dokumentów, w stylu meksykańskim (czyt. w formacie mini mini i "pełną gębom") i ot trzeba było tylko się stawić w urzędzie. problem pojawił się taki, że mój mąż ma zadatki na pracoholika, ówczesny szef jego był z tego bardzo zadowolony, tak więc wytarganie go z pracy w środku tygodnia graniczyło z cudem. I tak oto musiałam iść z kimś innym, tak na wszelki wypadek.
I oto jestem w tym samym urzędzie, rozmawiam z tą samą panią w informacji. pokazuje jej triumfalnie co udało mi się zdobyć z jej magicznej listy. pani pochwaliła, że wszystko się zgadza i nakazała uiścić opłatę za złożenie wniosku, po czym udanie się do okienka w celu złożenia tego też wniosku.
Banki w Meksyku też nie są łatwe. Zanim odnalazłam taki który przyjmuje wpłaty po danej godzinie minęło trochę czasu. W końcu z wszystkim co potrzeba wylądowałam w okienku, cala szczęśliwa, że to już już prawie z głowy. Jak ja byłam naiwna. W okienku jakaś inna pani sprawdziła dokumenty, przytaknęła wszystkim oprócz jednego. TO nic takiego, jeden druczek z internetu. Da się załatwić, to nie koniec świata. Z tym, że tego dnia czasu już na to nie był bo urząd zaraz zamykali.
Na drugi dzień przypadał mój ostatni dzień jako turystki w Meksyku. Nie ciekawie, ale przecież już wszystko mam, wystarczy złożyć dokumenty. Co może pójść źle? przez resztkę przezorności wydrukowaliśmy z Hugo wszystkie możliwe druczki, a niech se pani w okienku wybierze ten który jej pasuje najbardziej.
I oto znowu jestem, w kolejce do okienka. Już już prawie. Tym razem w okienku jest jakiś pan! pan! czemu nie panie?! przygląda się dokumentom, po czym oznajmia, że nie przysługuje mi jako ŻONIE wiza tym czasowa, gdyby dziewczyna to tak, ale ŻONA! nie, nie, nie, ja muszę się starać o pobyt stały. To czemu te kobity mi kazały się starać o tą wizę???! No po jakiego czorta ja się pytam?!
No dobra może by mi się udało do końca pracy urzędy zebrać dokumenty na tą drugą wizę, ale skąd do cholery mam wziąć prawie 900 złotych na opłatę???
Jak się łatwo domyśleć, nie miałam skąd wziąć takich pieniędzy, a nazajutrz byłam już nielegalną imigrantką. Co się z tym wiążę opiszę już w następnym poście :) Emocji nie zabraknie. przynajmniej mi do tej pory nie brakuje.
0 komentarze:
instrukcja dodawania komentarzy dla niezarejestrowanych u góry po prawej :)