17 sierpnia 2012

pora deszczowa

Zarzuciłam sobie dziś, że jestem leniwa.  Jako, że teraz chce sobie udowodnić, że jednak się mylę (chociaż w głębi duszy i tak wiem, że to prawda), postanowiłam podzielić się z Wami moimi przemyśleniami na temat pogody, czy też klimatu w Meksyku, a dokładnie "naszego Meksyku" czyli okolic stolicy.
Za niecałe 2 tygodnie minie rok jak tu mieszkam. Caluśki rok, przegapiłam naszą cudowną jesień, zimę i trochę śniegu, piękną kwitnącą wiosnę i pokręcone lato.  Za to w Mx miałam okazje cieszyć się... no własnie, czym? Jak na mój gust i z tego co udało mi się zaobserwować w Mx można wyróżnić porę deszczową i nie deszczową (no ok suchą), czyli wtedy kiedy pada codziennie i nie znasz dnia (ok to akurat znasz) ani godziny, i wtedy kiedy możesz wyjść z domu bez parasola i istnieje możliwość, że do niego wrócisz "na sucho".
Mówiąc krótko: NUDA! tak niesamowita nuda, że nie da się tego opisać. Wcale mnie nie dziwi, że rok minął mi tak szybko, jeśli cały rok przypomina jedną porę roku. Brakuje mi jesieni, kiedy życie zwalnia tempo, nasuwa refleksje. Zima pozwala odpocząć, zapomnieć. Wszystko co złe przykrywa śnieg i możemy o tym na chwilę zapomnieć i odpocząć. Wiosna przynosi nową nadzieje i nowy początek, a lato jest po to żeby się wyszaleć :)
Meksykanie nie wiedzą co tracą, a Polacy nie potrafią docenić to co mają.

0 komentarze:

instrukcja dodawania komentarzy dla niezarejestrowanych u góry po prawej :)