10 października 2011

à propos :)

"Jakieś meksykańskie stronki tanich lotów, po za despegar.com???"

VOLADORES DE PAPANTLA! :D

Jeśli nie zrozumiałeś patrz post wcześniej :)

0 komentarze:

instrukcja dodawania komentarzy dla niezarejestrowanych u góry po prawej :)

Zwiedzamy piękne Mexico City

Posąg Tlaloca przed Narodowym Muzeum Antropologii i Historii 
TlalocTlalok (nah. "ten, który powoduje rośnięcie" ) – bóg deszczu i pioruna. Wierzono iż był Słońcem Ognia (Nahui Quiahuitl) w trzeciej epoce świata. Jeden z najstarszych i najważniejszych bogów Mezoameryki. Wiara w niego rozpowszechniła się m.in. dzięki wpływom Tolteckim. Był panem symbolem życia. Dzięki Tlalocowi wzrastała roślinność. Jego pomocnikami byli tlalocy (tlaloque) - bóstwa deszczu, jego synowie lub bracia. Jak wierzono, używali oni czterech rodzajów naczyń - woda z jednego powodowała deszcz, z innego suszę itd. gdy naczynia te pękały, rozlegał się grzmot. (by "Wiki") 
Podobno gdy przewożono ten pomnik do Mexico City, w porze suchej, zaczął padać deszcz.


W parku Chapultepec 

Voladores de Papantla 
Według mitu rytuał ten został stworzony aby prośić bogów o konieć suszy. Papantla jest miastem znajdującym się na północy stanu Veracruz. Pokaz Voladores de Papantla mozna zobaczyć w Mexico City, w Parku Chapultepec.

Mówiłam Hugo, że nikt mi nie uwierzy, że to moje własne, ale spróbujmy :)

Taki fajny nagi Pan, a do okoła jego koledzy :)

Monumento a los ninos heroes
W czasie wojny Msksykańsko-amerykańskiej sześciu chłopców, kadetów szkoły wojskowej, mieszczącej się w zamku Chapultepec miało bronić zamku przed nadciągającym wrogiem (13 września 1847 roku). Jeden z nich (Juan Escutia) owinął się meksykańską flagą i skoczył z dachu, po to by flaga nie dostała się w ręce wroga. 
El Angel - anioł

El Angel, lub El Angel de la Independiencia (czyli anioł niepodległości) upamiętniajaca uzyskanie niepodległości przez Meksyk w 1910 roku. Obecnie znajduje się w nim malzoleum poświęcone najważniejszym bohaterom państwowym. Na pomnik można wjeść, krętymi schodkami, które zdają się nie mieć końca :) Podobno gdy, któraś z drużyn meksykańskich wygra jakiś ważny mecz świętuje pod pomnikiem, w bardzo energiczny sposób. Dlatego też reprezentacja Meksyku ma nigdy nie wygrać Mistrzostw Świata, bo Anioł się o to cały czas modli :)


A to już widok z Aniołka na miasto 

Spojrzenie w dół

i do góry. Tyle nam zostało do samego czubka pomnika :) Piekne widoki ! 

A to już powrót na ziemie, gdzieś w połowie schodów :)

Uboga notatka w języku polskim by ciocia Wikipedia: Torre Latinoamericana - wieżowiec w Meksyku, o wysokości 182 m. Budynek został otwarty w 1956 i posiada 44 kondygnacje.
Dodajmy, że byl to pierwszy wieżowiec w Ameryce Łacińskiej. Przetrwał już 2 duże trzęsienia ziemi. Do roku 1984 był najwyższym budynkiem w Meksyku. 
Jeśli się nie myle to właśnie z dachu tego budynku Wojciech Cejrowski zaczyna odcinek swojego programu, poświęcony Mexico City


Nasz kolejny cel: Torre Latinoamericana

A tu już widok na miasto :) a ten placyk tam, to Zocalo


fachowe zabezpieczenie przed ludzką fantazją

A tu się muszę przyznać, , moje pierwsze sushi w życiu :) 
Nezalhualcoyotl (Netzahualcoyotl) ("Nienasycony Kojot") ] (1402 - 1472) w czasach prekolumbijskich król - mędrzec władca Texcoco, uczestnik trójprzymierza (Tenochtitlan - Texcoco - Tacuba).

Cudna sprawa, po prawiej, musicie mi wierzyć na słowo jest zespół złożony z osób niewidomych, a tutaj  ludzie, którzy poprostu tańczą na ulicy :) kolorowo, muzycznie, pozytywnie!

ulica Krakowska, na której znajduje się ambasada Polski, wspaniale było w końcu usłyszeć "dzień dobry" :)
Metrobus w Mexico City, z wyglądu podobny do naszych MKPów

Nowa opcja podróżowania po mieście. Metrobusy mają wyznaczone własne pasy ruchu, dlatego są szybkie i całkiem przyjemne :)

Monumento a la Revolución i palmy
Monumento a la Revolucion, fontanna i ja

Monumanto a la Revolucion - pomnik poświęcony rewolucji, oraz malzoleum bohaterów meksykańskiej rewolucji w 1910. Początkowo miał to być Palacio Legislativo Federal, jednak budowa została przerwana przez rewolucję, której to już powstała część została poświęcona. Obecnie znajduje się tu też muzeum rewolucji. 


w tej fontannie się poprostu zakochałam. Niby coś jak na Placu Szczepańskim, ale 100 razy lepsze. :D 

Tuż obok fontanny, mała scena, koncercik rokowy,
 a Pan z ognie świetnie się wpasowal i skradł całą publike ;)

Torre Latinoamericana podejście nocne :) Pieknie!

Zdjęcia z mojej komórki niestety nie oddają piekna kolorów. Białe światła ulic przetykane czerwono-zielonymi światłami, i niebiesko-czerwonymi światłami radjowozów - przepięknie!

 

calaveras de azúcar - tradycyjne czaszki z cukru
 z okazji nadchodzącego święta zmarłych
calaveras de azúcar - Jak nasze baranki wielkanocne. Sztukę wykonywania ozdób z cukru, przywieźli do Meksyku włoscy misjonarze w XVII wieku. Biedni meksykanie nie mieli pieniędzy aby kupować cukrowe ozdoby od europejczyk, wiec szybko opanowali umiejetność ich wykonywania.

Napisałabym coś o Día de los Muertos ale na razie się powstrzymam, to już niedługo. Bedzie relacja na bieżąco :)


Ostatni punkt programu, przystanek McDonald's. Wiem, słabe zakończenie :) ale jakie szczęśliwe. Bo właśnie tam spotkaliśmy grupkę meksykańskich skautów. Dzięki mojemy odważnemu mężowi mam oto to zdjęcie :)
A w najbliższą sobote, ciąg dalszy skautowych przygód w Mexico :) Czuwaj!

3 komentarze:

instrukcja dodawania komentarzy dla niezarejestrowanych u góry po prawej :)

5 października 2011

Skleroza!


Nie wiem, jak mogłam o tym zdjęciu zapomnieć, ale cóż stało się. Nadrabiam zaległość. Oto i one! Chrupiące koniki polne w formie przekąski! SMACZNEGO! :D

4 komentarze:

instrukcja dodawania komentarzy dla niezarejestrowanych u góry po prawej :)

Starość nie radość, czyli z wizytą w Villa del Carbon

Niedziela. Jak to w niedziele człowiek by się wyrwał, żęby odpocząć po całym tygodniu w pracy. Nie żeby pracowała, ale przeciętny człowiek właśnie tak by pewnie sobie pomyślał. 

No to jedziemy! 

Cel podróży: Villa del Carbon  http://en.wikipedia.org/wiki/Villa_del_Carb%C3%B3n 
Załoga: Gina, Edgar (szwagierka z mężem), Carolina, Dana (ich dzieci), Hugo i ja (chyba nie trzeba specjalnie przedstawiać).
Po za tym, że droga nie była długa, bo tylko ok. godzinki, jeśli nie mniej nawet, to musze przyznać, że bardziej krętej jeszcze nie widziałam. Tak, że już na miejscu dziękowałam bogom za to, że nic więce się tu nie rusza. Z to na miejscu czekała inna niespodzianka. Na bogów! Jak tu strasznie zimno! Okazało się, że już chyba mam swoje lata, bo na pogode od razu zareagowało moje kolano. Naszczęście szybko przestało boleć... uff! Tak, czy siak. Z kolanem, czy bez zapraszam do zwiedzania zdjęć :)


zawsze mi się wydawało, że w Meksyku są tylko takie kościoły .
 Na razie znalazlam ten jeden :)

Dom kultury

Kuń. Hugo wyłapał moje spojrzenie i od razu rzucił: "Ale to nie jest osioł" :)

Możesz zjęść co tylko chcesz, możesz kupić co Ci się zamarzy,
a jak  Ci się nudzi, to zaraz się znajdzie jakiś Senor z gitarą i Ci zagra :)

huarache con carne enchilada - pychota!!!!!

quesadilla de flor de calabaza (czyli quesadilla z kwiatem dynii) 

pancita - jakiś daleki kuzyn naszych flaczków

Ratusz - śliczna fontanna

ratusz

cały czas ratusz


market z rękodziełem

prawdziwy Meksykanin :D twardziel!


Ha! Jest i osiołek! To co, że do góry nogami :P

9 komentarze:

instrukcja dodawania komentarzy dla niezarejestrowanych u góry po prawej :)

4 października 2011

Chiles en nogada, bez "en nogada" w naszym wykonaniu.

Składniki:

- 2 banany (niestety nie takie jakie mozna kupić w Polsce, te banany nazywają się "macho" są większe i mniej słodkie. Mój mąż twierdzi, że w warunkach polskich należałoby użyć jeszcze zielonych bananów)
- 100g migdałów
- 1 cebula
- 3 ząbki czosnku
- 2 gruszki
- 2 jabłka
- 3 pomidory
- 2 brzoskwinie
- biały pieprz
- 12 chili poblano 
- 600g mięsa mielonego
- troszke oleju

składniki (które się da) obieramy i ładnie kroimy na małe kawałeczki (w tym pomidory i migdały). Wrzucamy do garnka z rozgrzanym olejem. Uwaga! najpierw idzie: cebulka, która ma się ładnie zeszklić, czosnek. Później pomidorki i mięso mielone. Jeśli mięsko się podgotuje dorzucamy całą resztę. Dodajemy soli. Gotujemy aż będzie gotowe ;) ciąg dalszy patrz zdjęcia :)

kroimy składniki na malutkie kawałeczki

wrzucamy wszystko do garnkna z olejem

wydurniamy się troszkę z papryką, ale to nie jest
 taka papryka jaką mamy w Polsce.
 Uwaga! Nie jest słodka. Co więcej, potrafi być ostra :)

traktujemy każdą paprykę brutalnie, z każdej strony. Tak, żeby była brzydka.

Fachowo wyglądające stanowisko pracy, nie? :)

przypalone papryczki oczyszczamy ze spalenizny
 i rozcinamy z jednej strony, wydłubując wnętrze

faszerujemy tym co nam powstało w garnku

obtaczamy w mące


i wrzucamy na patelnie. Po czym powinna nastąpić część,
której poświęcona została druga część nazwy, czyli "en nogada".
Jednak w związku z tym, że u Nas ta część nie nastąpiła, tym razem ją sobie odpuszczę.
Anyway... SMACZNEGO :)


2 komentarze:

instrukcja dodawania komentarzy dla niezarejestrowanych u góry po prawej :)